sobota, 16 listopada 2013

Lekcja ortografii...

- Proszę zapisać: "Mieeeeszkaaaałłł w Bolebooooorzyyyyy"...
- yyyy, ale przez jakie żet??? - zapytał uczeń.
- No co ty nie wiesz??? - odpowiedział jego zbulwersowany kolega, którego nie podejrzewałam
o przesadne przywiązanie do zasad ortograficznych - przez "rz"!
Spojrzałam pełna podziwu, nie wierząc własnym uszom...
- Jak Bożenka! - uzupełnił na wszelki wypadek...

poniedziałek, 7 października 2013

Męska solidarność.

Dawno nie było historii o kolegach wuefistach. Dzisiaj odwiedziłam ich w szkolnym kantorku (tak to się za moich czasów w szkole podstawowej nazywało;) z pytaniem na ustach:
- Kowalski jest???- tak już mam, że gdy kogoś lubię to go nazwiskiem określam (najczęściej własnym, ale na potrzeby tego tekstu użyjemy pseudonimu).
- Pan Kowalski, pan profesor Kowalski - usłyszałam głos poszukiwanego kolegi i tam skierowałam swe kroki - Przyszłam złożyć ci pokłon i oddać hołd - zaczęłam...
- Siadaj - rzekł - więc zaczęłam mówić mu o sprawie, z którą przyszłam.
- Uwaga! Zdejmuję spodnie!!! - rozległ się głos drugiego kolegi. Najwyraźniej potrzebował zainteresowania, więc zerwałam się czym prędzej w jego kierunku. Taka już jestem wrażliwa na krzywdę drugiego człowieka.
- Siadaj - odpowiedział Kowalski pokazując palcem wskazującym i kciukiem niewielką odległość - nie warto, w tych okularach nawet nie zobaczysz...

niedziela, 29 września 2013

I wtedy taki owca się inaczej zachowuje...

Zakończyłam dzisiaj szkolenie, które trwało od piątku. Takie z kategorii: teatralne. W piątek
Moja Droga A. zapytała:
- Ale ty się nie stresujesz? Obcy ludzie, pewnie znowu będziecie się wygłupiać...
- No coś ty! One się zaczynają czymś takim, że każdy na starcie robi z siebie idiotę i już potem się nie krępuje - odpowiedziałam.
Szkolenie prowadził Niemiec - pasjonat teatru. Niemiec - wiadomo - inna kultura...
W sobotę rano spóźnił się trochę, zamknął się w sali na klucz, nas zostawiając na korytarzu. Po chwili wyjrzał, bez słowa złapał za rękę jedną z nas i zamknął drzwi. Po chwili rozległ się jej krzyk. Kontynuowałyśmy w najlepsze pogaduszki, gdy wyjrzał znowu. Złapał kolejną - krzyk, jednym słowem "nuda".
- A zróbmy mu psikusa - powiedziałam cichutko - i schowajmy się.
Tak też zrobiłyśmy. Po chwili nas znalazł i bez słowa kontynuował zabawę łapiąc mnie za rękę. W sali mnie zamordował więc nie wiem co było dalej...
Przy kolejnym ćwiczeniu oczekiwał więcej lwa w policjancie, a potem zagrał człowieka owcę, lub owcę człowieka - trudno powiedzieć.
A dzisiaj zagrałam kolejną życiową rolę: martwą rybę w oleju...
Teatr pochłania mnie coraz bardziej...

środa, 25 września 2013

Psikus...

Czas na pierwszy kryzys. Stwierdziłam dzisiaj, że wadą mojej pracy jest obecność...UCZNIÓW! Gdyby nie oni, byłaby całkiem znośna...A tak trzeba sobie jakoś czas umilać. Dzisiaj np. zrobiłam psikusa mojej drogiej A. Podczas gdy była na lekcji, zakradłam się chyłkiem do jej pudełeczka, w którym przyniosła kabanosy i wrzuciłam do niego liścik z narysowanym serduszkiem i imieniem: USZEK ;) taki psikus;) Przed chwilą otrzymałam od niej wiadomość: Wariatka! Nie rozumiem...

środa, 18 września 2013

Radykalne środki wychowawcze!

Praca wychowawcy do najłatwiejszych nie należy. Uczniów trzeba:
- pilnować,
- strofować,
- pocieszać,
- motywować,
- itd.
Najbardziej sprawdzoną metodą jest tradycyjny, niezawodny terror. Uczeń przerażony  = uczeń uległy.
To proste równanie ma zastosowanie w klasach 1-3. Jednak w klasie 4 - maturalnej nie jest już tak łatwo. Młodzież, jak wirus, uodparnia się. Dlatego też postanowiłam sięgnąć po bardziej radykalne metody wychowawcze:
- Lawenda milcz! - a on nie zamilkł!
- Lawenda! Bo ci mordoklejki kupię! - element zaskoczenia sprawił, że na moment zapadła cisza.
Na kolejnej lekcji Lawenda usiadł na pierwszej ławce. I był grzeczny!
- Lawenda, byłeś dzisiaj taki grzeczny, że mam dla ciebie lizaka, proszę! - klasa zaczęła się śmiać.
- Ojej, dziękuję. Nie trzeba. Ale ja się postaram częściej być grzeczny - obiecał.
Obiecanki...

czwartek, 12 września 2013

Spolegliwość...

- Ale wy jesteście spolegliwi - powiedziałam dzisiaj do moich uczniów.
- yyyyy - usłyszałam i poczułam na sobie zdezorientowane spojrzenia.
- Ha! Nie wiecie, czy właśnie was nie obraziłam??? - zapytałam.
- Hmmm, to jak? Obrażamy się czy nie? - gospodarz klasy zapytał swoich kolegów.
Tym razem postanowili wybaczyć, ale następnym razem muszę uważać.

czwartek, 5 września 2013

Killer!!!

Zajęcia w klasie maturalnej. Padło pytanie, a po nim nastąpiła głucha cisza.
- Hmmm. Pytanie killer - powiedziałam i sama na nie odpowiedziałam.
- Ja chciałam właśnie tak powiedzieć, ale się bałam, że źle - odparła uczennica.
- No tak...w końcu zawsze rzucam butem w tego, kto źle odpowie - rzekłam ze zrozumieniem
(czytaj: sarkazmem).
- Wystarczy, że Pani spojrzeniem rzuci. Nie trzeba buta - rozległ się pomruk z klasy...

piątek, 30 sierpnia 2013

Optymistka...

No i zaczyna się kolejny rok szkolny... Od wczoraj intensywnie radzimy, podsumowujemy, planujemy i
o wakacjach powoli zapominamy... Na dzisiejszej radzie dyrekcja wyjaśniała zasady przydziału i rozliczania godzin. Były one na tyle zawiłe, że musiała skorzystać z tabelki konkretnego nauczyciela - padło na moją.
- Widać panią M. ? - zapytała dyrekcja wyświetlając moją tabelę.
- Nie widać - odezwały się głosy.
- Większa nie będzie! - odparła dyrekcja.
- ...Optymistka... - pomyślałam...

piątek, 12 lipca 2013

donosy z wakacji...

Wakacje...długo wyczekiwane...lenię się aż miło! Zupełnie nie myślę o pracy i mam uczulenie na słońce!

sobota, 29 czerwca 2013

Ta ostatnia rada, wkrótce się rozstaniemy...

Stało się! Nadszedł wreszcie długo wyczekiwany (nie tylko przez uczniów) czas wakacji. Wczoraj ostatnia rada i ostatnia w tym roku szkolnym pasjonująca rozmowa z wuefistą:
- Tak się zastanawiam, jak ty się będziesz do mnie zwracać, gdy już zrobię to dyplomowanie - zapytał on.
- No jak to! Wasza wysokość, doktorze wielokrotnie rehabilitowany, no i oczywiście będę ci oddawać cześć nie tylko werbalnie - odpowiedziałam natychmiast.
- A jak - zapytał on coraz bardziej zaciekawiony...
- Będę kłaniać się przed tobą w pas, padać na twarz i czyścić ci adidasy - wyliczałam.
- To ja jeszcze pierścień sobie sprawię, żebyś mnie mogła w niego całować - zakończył zadowolony.
No i tak się zastanawiam czy trzymać za niego kciuki...

środa, 26 czerwca 2013

Akcesoria.

Gorący okres wciąż trwa (pomimo ogólnego ochłodzenia klimatu i pewnych relacji zawodowych;). Rady są na tyle emocjonujące, że dzisiaj zagaiłam do mojej drogiej A.:
- Słuchaj muszę kupić paralizator. Jeśli tylko będę chciała zabrać głos na radzie, to mnie nim potraktuj.
- Dobrze - rozmarzyła się A. i dyskusja niespodziewanie zeszła na inne tory. Dotyczyła innych akcesoriów, które mogłyby nam pomóc w tych trudnych chwilach. Ale o nich nie wypada tu pisać...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Sport to zdrowie!

"Ale będziesz miała o czym pisać na swoim blogu"- rzekła A. poruszona dziką awanturą, która miała miejsce na radzie pedagogicznej. A właśnie, że tego nie opiszę, bo szkoda klawiatury na utrwalanie głupot. Najciekawszym wydarzeniem rady było jej zakończenie i niespodziewana agroturystyka na szkolnym parkingu...Otóż nieświadomym inicjatorem naszej zabawy stała się koleżanka, która zostawiła samochód na środku parkingu i zablokowała wyjazd całej reszcie. Rozwiązanie sytuacji utrudniał fakt, że nikt nie wiedział czyje auto nas integruje. W trakcie intensywnych poszukiwań sprawcy zabawiałam wuefistów błyskotliwą rozmową. Najwyraźniej jednak nie spełniała ona ich oczekiwań gdyż jeden z nich wyjął rakietki do badmintona i wręczył nam po jednej. Ubaw był nieziemski, graliśmy nad wspomnianym autkiem, dzięki czemu dość szybko odnalazł się właściciel. I tak, miłym akcentem, zakończył się parszywy dzień w pracy.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Zeszyt uwag...

Po przeglądzie dzienników:
1. Uczeń przebrał się w strój sportowy i ...uciekł z lekcji wf! - chyba jasne, że w dresach wygodniej się biega, nie???
2. Uczeń w czasie rozwiązywania zadań wykonuje pieśni religijne. Proszę o konsultację psychiatryczną. - wiadomo: Jak trwoga to do Boga. A gdyby tak wszystkich śpiewających na chwałę Pana konsultować to by w Tworkach miejsc zabrakło - szczególnie w niedzielę, gdyż wtedy objaw radykalnie się nasila.
I na zakończenie moja ulubiona:
3. Uczeń wykazał się agresją niewerbalną! - czyli co zrobił, zapytacie??? - na szczęście był dopisek: trzasnął drzwiami!

wtorek, 28 maja 2013

Uwaga! Tylko dla dorosłych!

Jak nie matury to rady. Jak nie rady to egzaminy zawodowe...Jedno się skończyło a już kolejne zaczyna. Na radzie ogłoszono składy kolejnych komisji: Przewodniczący i dwoje członków. Przewodniczącą jednej z nich jestem ja, w składzie pamiętny wuefista. Po wyczytaniu naszych nazwisk spojrzał na mnie z uśmiechem i rzekł: Jeden członek powinien ci wystarczyć!

sobota, 25 maja 2013

Kanon kobiecego piękna i ...Piłsudski.

Egzaminy maturalne szczęśliwie dobiegły końca. Jednym z ostatnich tematów był kanon kobiecego piękna cielesnego. Gdy tylko weszło dziewczę go prezentujące od razu wiedziałam dlaczego go wybrała...
w robieniu dziubka nie miała sobie równych (wiem co mówię, zaglądam na Kundelka i znam doskonale niedościgniony wzór: niejaką Natalię S.)! Oczywiście wyszła ze mnie żmijowatość i zwykła ludzka zawiść więc zapytałam ją o powód wyboru tego tematu: Wybrałam go bo chciałam wyrazić własną osobowość - odpowiedzi komentować nie trzeba.
Dyskusja na temat kobiecego kanonu piękna przeniosła się pod gabinet Dyrekcji. Czekałyśmy na audiencję i moja towarzyszka niedoli zaczęła prawić:
- Bo ty masz takie barokowe włosy...
- Barokowe to ja mam kształty - odparłam (przepych i bogate zdobienia dostrzec można u mnie tu i ówdzie).
- Nie, ty taka renesansowa jesteś! - rzekła I. Po czym szczęśliwie postanowiła zmienić temat i opowiedziała o swojej przygodzie z dzieciństwa, kiedy to ciocia zrobiła jej hennę na brwiach:
- Normalnie miałam brwi jak Piłsudski!
Nasz głośny śmiech sprawił, że drzwi od dyrektorskiego gabinetu się rozstąpiły i musiałyśmy przerwać tę pasjonującą rozmowę. Cóż...może wrócimy do niej za rok...

środa, 22 maja 2013

Wiliam Sekspir...

Proszę o usprawiedliwienie chwilowej nieobecności na moim blogu z powodu...tu mogłabym wymyślać powody, jako czasem czynią rodzice moich wychowanków, ale...nie chce mi się. Prawda jest taka, że ostatnio czas zajmuje mi egzaminowanie maturzystów, a to jakoś siły odbiera. Młodzież zestresowana popełnia różne gafy i tytuł dzisiejszego wpisu jest zapisem jednej z nich. Najgorsze jest to, że egzaminator nie powinien okazywać żadnych emocji, a bywa to trudne gdy słyszy się np. o Sekspirze.

wtorek, 14 maja 2013

Dobre wrażenie...

Matury w toku. Pisemne trwają, no i zaczęły się ustne. Bywa różnie, niezmienny pozostaje fakt, że uczniowie zaskakują, niech będzie: oryginalnym ujęciem tematu. Jeden, zapytany dlaczego zdecydował się wybrać biografię pewnego znanego sportowca, odpowiedział:
- Bo zrobił na mnie dobre wrażenie - spojrzał na komisję i dodał by uściślić - pomimo, że już nie żyje!

wtorek, 7 maja 2013

Przypadek czy znak???

Wczoraj wspominałam Żeromskiego...Dzisiaj był Żeromski! Przypadek czy znak? wygląda na to, że mam dar;) tylko jak go wykorzystać???

poniedziałek, 6 maja 2013

Kwitnące kasztany...

Jutro matura...trochę jestem przejęta, bo zdaje mój pierwszy, kształcony przez pełne 4 lata, rocznik. Pewnie się biedactwa stresują, a empatyczna Pańcia przypomniała sobie, nie wiedzieć czemu, poranek przed egzaminem z Młodej Polski i XX - lecia międzywojennego. Lista lektur była odrobinę dłuższa niż obecna maturalna, dlatego też nikt nie zawracał sobie głowy tymi książkami, które mniej więcej pamiętał z liceum. Wypożyczało się je z biblioteki, by okiem rzucić, bo na czytanie czasu nie było. Tak też zrobiłam z Dziennikami Żeromskiego, padło na tom IX. Tegoż poranka, wraz z Korkiem - moją najmilejszą akademikową kompanką postanowiłam odświeżyć nieco twórczość Stefana Ż. Szybko zamieniło się to w żart i wyszedł nam taki oto twór: Główny bohater Ludzi bezdomnych - Cezary Baryka dużo podróżował, m.in. do Nawłocka. Zajmował się uprawą drzew, szczególnie upodobał sobie rozdarte sosny...i jako ciekawostkę dodam, że tom IX Dzienników Żeromskiego to przypisy i bibliografia.
Na egzaminie dostałam oczywiście pytanie z Żeromskiego, bo jakżeby inaczej. Ale powyższy wpis jest najlepszym dowodem na to, że jego twórczość miałam w małym paluszku, więc zdałam całkiem nieźle;)
Mam nadzieję, że moje maleństwa też dadzą radę;)

sobota, 27 kwietnia 2013

W górach jest wszystko co kocham...

Na trzy dni świat zbieszczadział...ale już wszystko wraca do normy. Wróciliśmy cali (nie licząc drobnych kontuzji) i zdrowi (chyba). Wyprawa raczej udana, acz gór w niej było zdecydowanie za mało. Był za to spływ Sanem (pontonowy) - przymiotnik "zimny" nabrał zupełnie nowego znaczenia - zakończony efektowną wojną na środku rzeki (nikt nie ostał się suchy), zabawy na orientację (chłopcy upolowali jaszczura licząc, że to księżniczka), przekraczaliśmy potoki, rzucaliśmy toporkiem (na szczęście żaden uczeń nie trafił w ulubioną pańcię), jednym słowem działo się, że hoho. Uczniowie zadbali też o moją rozrywkę, organizując mi pokazy tańca na balkonie, następnie korytarzu - o studniówkę mogę być spokojna - są niezwykle utalentowani. No i nie sposób nie wspomnieć o nieziemsko przystojnym przewodniku...dla takich widokow naprawdę warto jechać w góry...

wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie wierz nigdy wuefiście!

Stara to prawda... Zaledwie kilka dni temu pewien sympatyczny wuefista odwiedził mnie w akwarium z tradycyjnym uśmiechem na jego pociesznym licu:
- Wiesz, bo ja pierwszy raz jestem wychowawcą, zależy mi żeby wszyscy zdali - zaczął.
Nie ukrywam, że stałam na przeszkodzie do spełnienia jego marzeń więc przyglądałam mu się z ciekawością.
- No i...mam dla ciebie pewną propozycję!- po czym triumfalnie zamachał mi przed nosem kartką. A na niej, jak wół, Stadion Narodowy mojego imienia!!! Nie mogłam zrezygnować z takiego zaszczytu. Prośbę spełniłam. Wszyscy zdali...
A stadion wciąż nie mój;(

piątek, 19 kwietnia 2013

Obiecanki cacanki...

- Pani Profesor, ale co ja mogę mogę zrobić, żeby mieć 3 na koniec - zapytał rozgorączkowany uczeń.
- Dywany trzeba mi wytrzepać - odpowiedziałam.
- A to nie ma sprawy, kiedy? - zapytał.
- Hmmm, no jest mały kłopot...bo ja nie mam dywanów. Z tym też musisz coś zrobić - na to ja.
- Psze Pani, a ja??? Co mogę zrobić żeby 2 mieć??? - zapytał kolejny.
- Okna trzeba umyć - na to ja.
- Ale ma pani okna ??? - zapytał niepewnie.
- Mam, ale można by wymienić...
- I pewnie drewniane by Pani chciała???
- A co?? Na Pani od polskiego chcesz oszczędzać???!!!
Oceny wystawione, czwartaki idą w świat. Jeszcze tylko domowe porządki u Pańci...

czwartek, 18 kwietnia 2013

Zwiastuny rozstania...

Wkrótce matura, a co za tym idzie, czas rozstań. Kolejny rocznik wypuszczony w świat. Z obecnym jestem związana szczególnie, bo razem zaczynaliśmy podboje w nowej szkole. Oni odchodzą, ja zostaję. Wygląda na to, że oni zdolniejsi;) Zanim jednak opuszczą tabowe progi trzeba wystawić im oceny i tu zaczyna się zabawa. Uczeń wyjątkowo odporny na wiedzę i moje argumenty (konsekwentny do bólu) od dobrych dwóch tygodni uczy się pilnie przez całe ranki, potem próbuje zaliczyć sprawdziany, ja stawiam ocenę, a on swą nadyma buzię. Ważny w tej historii jest fakt, że do szkoły przyjeżdża samochodem. Praca w akwarium ma wadę: wszyscy nas widzą, ale i zaletę: my też wszystko widzimy. Chociażby straż miejską wlepiającą mandaty za parkowanie bez opłaty. Pewnego dnia wspomniany uczeń (dajmy na to: Mambo) zerwał się z miejsca prosząc o wypuszczenie go z sali, bo zaraz dostanie mandat. Sytuacja mnie zaskoczyła, poczułam coś podobnego do współczucia i mu na to pozwoliłam. Jednak, gdy po kilku dniach znowu mnie o to poprosił, byłam już lepiej przygotowana i nie dałam się tak łatwo;) Uległam dopiero gdy obiecał mi kwiaty za połowę mandatu. O zgrozo, słowa dotrzymał! Dzisiaj rano, w garniturze, z bukietem pięknych żółtych róż wstąpił do sali, podziękował mi za uśmiech, matczyną troskę, cztery lata nauki...Ja...nazwałam go ściemniaczem, uśmiałam się, że ho ho, po czym wręczyłam mu kolejny sprawdzian...
Taki był miły. Chyba go jeszcze zatrzymam na rok...

środa, 17 kwietnia 2013

Zimna wojna z Uszkiem...

Uszek to niezwykle skomplikowana i barwna osobowość. Ma swoje zainteresowania i pasje, ma też kawalerskie przyzwyczajenia. Lubi opowiadać o swoich przypadłościach i innych takich. Z Uszka jest tez prawdziwy prowokator. Jedną  z form prowokacji jest notoryczne niewpisywanie tematów do dziennika. Trzeba Uszka prosić, przypominać, ten czasem wpisze, czasem nie...
Dzisiaj A. stwierdziła, że musi z nim porozmawiać o tej sprawie. Odpowiedziałam:
- A ja prowadzę z nim zimną wojnę, zostawiłam mu informację pisemną i czekam na reakcję. Ale jak mnie zlekceważy to z nim porozmawiam poważnie! I zrobi się taaaaaaki malutki! Mam dość!- tu podniosłam nieco głos.
- Wyrzuć to z siebie - rzekła moja służbowa mentorka - przecież masz gdzie to zrobić.
Więc wyrzucam, a poniższy wpis jej właśnie dedykuję;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Wielkie odkrycia...

"Człowiek żeby przeżyć musiał stworzyć własne zasady etniczne" - to życiowa mądrość wyczytana ostatnio w jednym ze sprawdzianów. Co się składa na takie zasady? Kto je ustala? Świat pełen jest nieodkrytych tajemnic...

niedziela, 7 kwietnia 2013

Gdy myślenie zawodzi...

Nauczyciel wielokrotnie spotyka się z zaskakującymi wypowiedziami uczniowskimi. Człowiek jest istotą omylną, ma prawo do błędu, a co za tym idzie - uczeń również. Czasem jednak w jego pracy można znaleźć takie perełki, że ręce, nogi i wszystko wręcz opada. Oto mała próbka z wypracowania potencjalnego maturzysty:

" Profesor nie czuje się do końca spełniony, bo brakuje mu śmierci od strzałów."

Za oknem wreszcie oznaki wiosny, życzę wam zatem z tej okazji zdrowia, radości i ... spełnienia....

sobota, 6 kwietnia 2013

Prawie...

- Napisałeś już to, co miałeś napisać??? - zapytałam zaniepokojona dobiegającymi mnie dźwiękami rozmowy.
- Prawie - odpowiedział pewnie zapytany.
- To zaraz dostaniesz prawie 2! - rzekłam.
Zdecydował się jednak wrócić do pracy...

środa, 27 marca 2013

Fundusz emerytalny...

Bycie wychowawcą to bardzo poważne i wymagające wyzwanie. Sprowadza się głównie do regularnych wykładów, przy użyciu mniej lub bardziej bolesnych argumentów, których celem jest wskazanie wychowankom pewnych norm zachowania (czyt. trzeba ich ochrzaniać). Dzisiaj zapytałam moich gagatków czy mają świadomość, że jak oni coś przeskrobią to część odpowiedzialności spada na mnie. Oni zdziwieni odrzekli:
- Ale jak to???Przecież pani nie ma na nas wpływu??!!!
- No właśnie o tym mówię. Jakiś wpływ mieć bym chciała.
- Ale jak my rozrabiamy to pani akurat nas do tego nie namawia - odpowiedzieli uspokajająco.
- Jak będziecie rozrabiać - odpowiedziałam zawieszając głos - to mnie zwolnią z pracy, a wy już zaczniecie pracować i będziecie łożyć na moje utrzymanie! Każdy po 100 zł. Wy tego za bardzo nie odczujecie a ja powinnam dać radę - zakończyłam wypowiedź czekając na reakcję.
- Hmmm, to musi pani dbać żebyśmy wszyscy zdali do następnej klasy, żeby się pani fundusz emerytalny nie zmniejszył...

wtorek, 26 marca 2013

Pojawia się i znika...

Jestem rannym ptaszkiem, konkretnie ranną kawką... witam dzień. Należę do tych ludzi, którzy nie lubią zaczynać pracy "z marszu", potrzebują chwili na aklimatyzację (każdego dnia;), co stanowi nieustanny przedmiot żartów mojej drogiej A. Zawsze jednak, gdy wchodzę do pokoju nauczycielskiego, ON już tam jest! Uszek (bo tak go nazwiemy na potrzeby tego tekstu) uczy w naszej szkole od zarania dziejów, styl ma raczej przewidywalny i jest zagorzałym zwolennikiem transportu rowerowego. Człowiek nad wyraz spokojny i stonowany. Gdy wkroczyłam pewnego poranka do pokoju, Uszek wpisywał oceny, rozłożył klasówki i pracował zaaferowany. Na mój widok zestresował się troszkę, mruknął pod nosem, że już kończy i zajął się pracą. Stres był efektem tego, że przysiadł się do naszego stolika, czyli tym samym wkroczył na naszą przestrzeń, a czyn ten jest zaiste karygodny! Konkretnie zaanektował przestrzeń A.
 Gdy sama zainteresowana wpadła do pokoju z włosem rozwianym, kierując swe kroki ku kawie, Uszek spojrzał na nią z lękiem i rzekł cichutko:
- Już kończę i znikam...
- Wow!!! A to pan tak potrafi? - zapytała A. z autentycznym podziwem w oczach - też bym tak chciała!

poniedziałek, 25 marca 2013

Plusy ujemne...

Praca nauczyciela ma swoje plusy...Ale nie muszę chyba przypominać żadnemu nauczycielowi jak ważne jest, by te plusy nie przysłoniły nam minusów! Stało się, wreszcie po tygodniach wzdychania i oczekiwania ujrzałam JEGO oblicze...tak! Widziałam dzisiaj Marcina Dorocińskiego. Wystylizowany na lata 70 - te był zupełnie do siebie niepodobny. Na szczęście serce fanki podpowiedziało mi, że to on. Reakcja ma daleka była od profesjonalizmu, bo na jego widok zapiszczałam podczas lekcji: Doroooociiiińskiii - przy samogłosce "i" bliska byłam wysokiego C. Młodzież spojrzała na mnie z politowaniem, atmosfera uległa nieuzasadnionemu rozluźnieniu (a byłam na nich zła za wcześniejsze wybryki), Marcin usunął się z horyzontu, więc zjadliwie rzekłam:
- Ależ tu miło i wesoło...aż żal zepsuć atmosferę. Wyciągać pracę domową!!!
Posypał się grad pał...

czwartek, 21 marca 2013

Ministerstwo wiosny.

Śnieżyca za oknem bynajmniej nie wskazuje na to,  że dzisiaj mamy pierwszy dzień wiosny. Jednak frekwencja w szkole zdecydowanie pokazała, że obchodzimy Dzień Wagarowicza. Jako wychowawca surowy, acz troszczący się o los wychowanków, powiedziałam im wczoraj stanowczo:
- Jutro po raz ostatni w tym roku nie zrobię wam dzikiej awantury za zbiorową ucieczkę...(czytaj: idźcie dzieci na wagary jak tradycja nakazuje, ino WSZYSCY!!!).
Po czym dodałam:
- Tylko się nie wygłupiajcie i usprawiedliwień mi z wagarów nie przynoście!
- Ale ja będę miał usprawiedliwienie - odpowiedział jeden gorliwy - takie urzędowe.
- Jakie urzędowe? - zapytałam podejrzliwie -  z Ministerstwa Wiosny???

PS. Żądam dymisji dla Ministra Wiosny!!! W tym roku wyjątkowo się nie spisał!!!

środa, 20 marca 2013

Krzesło szyderców...

Jedni bywają bardziej złośliwi inni mniej. Jeśli o mnie chodzi, to ja raczej bardziej. Nie bez powodu stolik, przy którym siedzę w pokoju nauczycielskim zwany jest pieszczotliwie "żmijowiskiem". Staram się jednak nad sobą pracować. Gdy czuję, że mam ochotę na zjadliwy komentarz próbuję się powstrzymać, gdy nie wychodzi pytam Nauczycielkę A: "Czy mogę się z tobą podzielić refleksją????". Ona, widząc moje cierpienie zazwyczaj pozwala. Tak tez było ostatnio.
-No mów- rzekła A.
- Bo wiesz, tak sobie myślę...-zaczęłam nieśmiało pokazując przechodzą niewiastę - ile to trzeba mieć silnej woli i samozaparcia, uporu i konsekwencji...by tak bardzo oprzeć się trendom!!! - ogarnęło mnie uczucie ulgi, że wreszcie to z siebie wyrzuciłam!
- Ty żmijo! - odpowiedziała A.- ale wiesz, ja ostatnio usiadłam na twoim miejscu i też zaczęłam obgadywać każdego, kto się pojawił na horyzoncie. To chyba wina tego krzesła! Takie krzesło szyderców!
- Naprawdę? - odparlam radośnie - czyli to nie jest moja wina???
Nie ukrywam, że taka interpretacja bardzo przypadła mi do gustu. W tym błogim przeświadczeniu tkwilam zaledwie kilka dni...Podczas rady, znowu zapytałam A.:
- Czy mogę się z tobą podzielić refleksją????
Spojrzała na mnie i powiedziała:
- To jednak nie jest wina krzesła. To wina tyłka, który na nim siada!
Jedni bywają bardziej złośliwi inni mniej. Jeśli o mnie chodzi, to ja raczej bardziej...

Ps. Jutro dzień wagarowicza a pogoda jaka jest, każdy widzi! Martwię się o moich biednych uczniów...
Czy im aby nie przyjdzie do głowy NIE pójść na wagary???

wtorek, 19 marca 2013

Glonojad pilnie poszukiwany...

O tym, że mam parcie na szkło już wspominałam. I całe szczęście, że je mam, bo inaczej nie byłabym
w stanie prowadzić zajęć w sali, którą z racji oszklenia zwie się potocznie "akwarium". Gdy usłyszałam wczoraj, że będę zmuszona przeprowadzić zajęcia w innym miejscu, bo znowu będą nagrywać film zareagowałam stanowczo:
- Pani Dyrektor, przecież tak być nie może! Wypraszając mnie z miejsca gdzie będą kamery stają mi Państwo na drodze do kariery! Ja wam to wypomnę, gdy będę odbierać Oscara!!! - powiedziałam to
z pewnością uzasadnioną przekonaniem, że wszelkie me działania artystyczne prowadzą mnie nieuchronnie do sukcesu (wystarczy wspomnieć chociażby rolę lokomotywy!).
- Ja rozumiem - rzekła Dyrekcja - ale Pani wie, Dorociński jest taki humorzasty....
- Słucham??? To on tam będzie??? W takim razie ja z tej sali nie wyjdę!!! Nawet za cenę zwolnienia dyscyplinarnego!!!
Nie było go. Mało tego, zawiesili mi okna zieloną szmatą. Młodzież wpuszczona dzisiaj do sali zareagowała żywiołowo:
- Psze Pani!!! Glony osiadły na akwarium!!! Trzeba kupić glonojada!!!!

niedziela, 17 marca 2013

Świat zbieszczadział...

Malutkimi, zbyt malutkimi, ale jednak kroczkami zbliża się wiosna, a wraz z nią weekend majowy. I jakoś już tak się utarło, że w tym czasie robię wszystko by znaleźć się w Bieszczadach. Podobnie ma być w tym roku. Postanowiłam jednak połączyć przyjemne z pożytecznym i planuję udać się tam na wycieczkę szkolną! Plusem tego zamierzenia jest fakt, że góry odwiedzę, minusem? no cóż...
Ponieważ jestem realistką zadałam rozochoconej młodzieży pytanie:
- Ale wiecie, że Bieszczady to góry???Może i niezbyt wysokie ale jednak???
- Taaaaaaak - odpowiedzieli z lekkim oburzeniem.
- I zdajecie sobie sprawę, że chociaż raz trzeba będzie w te góry wyjść???
- Tak...- tu chór był już nieco mniej pewny...
Gotowość uczniów do podjęcia tego trudu jest godna podziwu, zatem w ostatnim tygodniu kwietnia ruszamy na szlak;);)
A to załączam celem zbudowania klimatu;)
http://www.youtube.com/watch?v=GLv3UNNidto

piątek, 15 marca 2013

Działania naprawcze...

Praca nauczyciela polega między innymi na: przygotowaniu do egzaminów, ich przeprowadzeniu, a na końcu przeanalizowaniu wyników i wyciągnięciu wniosków. Oczywiście, gdy efekty nie są zadowalające należy podjąć działania naprawcze. Rada mędrców głowi się jak ująć w inne słowa rzecz oczywistą: uczniowie muszą zacząć się uczyć. Sformułowanie powyższe niezgodne jest z duchem reformy, zatem powstają kolejne analizy, zalecenia, a sytuacja nie ulega zmianie. Czemuż ma służyć ten  przydługi wstęp???
Otóż podzielić się chciałam porażką dydaktyczną i moim pomysłem na jej naprawienie. Uczeń zapytany
o obraz wiosny w literaturze XX- lecia międzywojennego powołał się na "Przedwiośnie" S. Żeromskiego: "przedwiośnie to pora radosna, gdy przyroda budzi się do życia, wszystko kwitnie, a ludzie z radością zbierają ziemniaki..." Potencjalny maturzysta (chociaż ten potencjał jakby trochę mniejszy) zaskoczył mnie swoją kreatywnością. Postanowiłam podjąć działania naprawcze...jesienią zabiorę go na wykopki, niech się chłopak czegoś nauczy...

poniedziałek, 11 marca 2013

Nauczyciel też człowiek...

Nauczyciel też człowiek. Mało tego, zdarza się, że tenże człowiek jest przy okazji kobietą. I jak każda kobieta ma swoje lepsze i gorsze dni. I taki właśnie dzień miał miejsce dzisiaj. Człowiek się budzi i po prostu czuje, że tego dnia kontakty z ludźmi powinien ograniczyć do minimum. Tylko co zrobić w momencie gdy uprawia tak "kontaktowy" zawód??? Jakieś pomysły? Póki co udało mi się przetrwać i nie stosować rękoczynów. Ale długo tak nie pociągnę...Wiosno gdzie jesteś???

piątek, 8 marca 2013

Królewna i jej rycerze...

Dawno dawno temu, za siedmioma górami, lasami, morzami...No dobrze czas wrócić na ziemię! Nie tak dawno temu, bo dzisiaj właściwie, nie tak znowu daleko, bo na nadwiślańskiej skarpie, w żadnym tam magicznym miejscu - a w zwykłej szkole, obchodzono Dzień Kobiet. Uczniowie, wiadomo, o skromnym kwiatku dla Pańci pamiętali. Dziękowałam z uśmiechem za kolejnego tulipana i nauczałam. Jednak nie należy zapominać, że zdziwienie jest nieodłącznym elementem mojej pracy, tak też było i dzisiaj. Uczniowie z klasy pierwszej podeszli do mnie z różyczką mówiąc: Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet - a że aktualnie tkwimy w epoce średniowiecza, jeden dodał: Bo Pani jest naszą królewną, a my jej rycerzami.
Po raz kolejny nie udało mi się zachować powagi (kompletny brak profesjonalizmu!).
Ps. Robert dzisiaj się zawstydził!!!

czwartek, 7 marca 2013

Robert nie wstyd ci?????

Praca nauczyciela to także sprawdziany. Cóż z tego, że zapowiedziane z wyprzedzeniem??? Wiele można uczniom zarzucić, ale nie brak konsekwencji. Choćby się paliło, waliło, grzmiało - nie uczą się! Dlatego też, spacerując pomiędzy ławkami podczas sprawdzianu, zaglądałam to tu to tam, pokładając niewielką nadzieję w potencjale ich skupionych min. Jeden z uczniów zerkał tęsknie za okno, podczas gdy przed nim widniała poświata czystej kartki skażonej jedynie podpisem. Zrobiwszy surową minę rzekłam: Robert! nie wstyd ci??? A jemu nie było wstyd. Na kolejnej lekcji tenże Robert deliberował zaciekle z kolegą, podczas gdy ja tłumaczyłam zawiłości polskiej poezji. Robert! nie wstyd ci??? - zapytałam. A jemu znowu nie było wstyd.Niezrażona niczym zadałam uczniom samodzielną pracę, przechodząc obok Roberta zatrzymałam się: Robert!!! jakież było moje zaskoczenie gdy usłyszałam chór klasowy: Nie wstyd ci???
...a jemu nie było wstyd!!!

piątek, 1 marca 2013

Zwierzątko domowe.

Zwierzątka łagodzą obyczaje. Stara to prawda, mocna jak wino...Można mieć kotka, psa, chomika,
czy nawet włochatego pająka - tak znam takich, którzy taką zwierzynę preferują. Dlatego też z dużą otwartością podeszłam do ucznia, który chciał mi pokazać zdjęcie swojego pupilka. Człowiek myśli,
że trochę już o świecie wie, że nie tak łatwo go zaskoczyć, dopóki na hasło "zwierzątko domowe" nie zobaczy...kozy! Tak, małej pięknej kózki. Żeby nie było wątpliwości, uczeń mieszka w bloku. Opiekuje się maleństwem, bo zostało ono pozbawione mamy, karmi je, utula gdy trzeba. Od wczoraj jego dresy kojarzą mi się ze sportem a nie stylem bycia.

Bo nauczanie ma sens!

Ja: W którym, z ostatnio omawianych utworów, pojawił się motyw podróży w zaświaty???
Skupiona mina ucznia daje pewną nadzieję, że usłyszę prawidłową odpowiedź. Mina skupiona coraz bardziej, uszy nadstawione jak u zająca, reszta uczniów lojalnie empatyczna, więc próbują, szepczą, a nóż widelec usłyszy...Usłyszał!
Jaś: Mam (wyraz triumfu na twarzy wskazuje, że i ja i On będziemy usatysfakcjonowani) !!!
       - Komedia boskiego Dantego!!!
Boski Dante pewnie byłby zachwycony, ja nieco mniej...

wtorek, 26 lutego 2013

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...

Jak było? No jak? w poniedziałek padła seria pytań na temat weekendowego szkolenia. Aaaa, co wam będziemy mówić, nie będziemy was nastawiać, poza tym będziecie mieć innych trenerów, więc u was i tak będzie inaczej - tymi słowy zbywałyśmy ciekawskie koleżanki...Jedna - Germania - zbyć się tak łatwo nie dała: no ale jak, jak??? Nie powiem, trochę irytujące to było. Na szczęście, gdzie diabeł nie może, tam Agę pośle. Ta z poważną miną zaczęła: " wiesz, zrobili nam takie ćwiczenie integracyjne, w sumie to dziwne trochę (tu mina troszkę mniej poważną się stała, ale niezrażona niczym prawiła dalej), kazali nam przykleić na piersiach samoprzylepne karteczki i się nimi stykać z sąsiadami, takie miziu miziu, ci mówię... Leżąc ze śmiechu pod ławką, nie byłam w stanie dostrzec miny Germanii, ale coś mi się wydaje, że nie może się doczekać szkolenia...

piątek, 22 lutego 2013

Zatrzymać te emocje...

Dzisiaj rozpoczęłam szkolenie z zakresu kompetencji społecznych. I pomimo zmęczenia siadłam by opisać to co przeżyłam. Dlaczego? Otóż działy się tam rzeczy, o których nie śniło się filologom...Pani trenerka z pewnej szacownej instytucji szkolącej nauczycieli zrobiła na mnie tak duże wrażenie, że muszę się czym prędzej podzielić refleksją. Ja rozumiem, że psychologia w pracy z grupą ważna jest. Ale kiedy polecono nam złapać się za ręce, określić jakiś cel, umieścić go w przestrzeni, a potem osiągnąć ...tak, zaczęłam nabierać podejrzeń. Chociaż powinno było stać się to już wcześniej, gdy mówiąc o sobie owijaliśmy się włóczką (być może pora zimowa zachęciła panią trenerkę do zadania w klimacie robótek ręcznych). Poziom irytacji narastał w niepokojącym tempie i osiągnął apogeum, gdy kazano nam zawiesić pytanie w czasoprzestrzeni (oczywiście metaforycznie) by jutro do niego powrócić. Kilkakrotnie powtarzana formułka: "Zróbmy zdjęcie tej chwili, zatrzymajmy te emocje"z konspiracyjnym klikaniem palcami imitującym dźwięk aparatu to wisienka na torcie absurdu.
Dotychczas moją idolką była Grażyna Dobroń, która swego czasu w Trójce zachęcała do otworzenia drzwi do swego serca wewnętrzną klamką, ale od dzisiaj ma silną konkurencję. Jutro ciąg dalszy...

czwartek, 21 lutego 2013

Zasłużone brawa...

Powrót do szkoły okazał się dość bolesny, w sensie każdego dnia po pracy głowa pęka. Dzisiaj umówiłam się z uczniami na poprawy rożnego rodzaju sprawdzianów, zaliczeń, itp. Jakież było moje zdziwienie kiedy przed drzwiami czekał na mnie tłum...no dobrze, nie było wielkie, bo mam świadomość ile jedynek postawiłam. Kiedy jednak na mój widok rozległy się gromkie brawa, nie powiem, trochę zaskoczona byłam. Połowę straceńców musiałam odesłać z kwitkiem, bo się w sali nie zmieścili. Jest zatem szansa na kolejne owacje...

niedziela, 17 lutego 2013

Jak karierę w mediach zrobić chciałam...

Ostatni tydzień minął pod znakiem podróży dziennikarskiej. W dziennikarzy bawili się uczniowie, gdy "przypadkiem" pojawiałam się w kadrze słyszałam tylko: Sorka się przesunie, w kadr wlazła! Nici zatem
z mojej kariery medialnej, ale może z dzieci coś wyrośnie? "Sorka" to zawołanie grupy lubelskiej, początkowo irytowało, ale przywykłam, a nawet stwierdziłam, że to urocze.
Oprócz trudnych zadań operatorsko - dziennikarskich zażywaliśmy również przyjemności: wizyta w Centrum Nauki Kopernik, Radiowej (ukochanej od wielu lat) Trójce oraz na Stadionie Narodowym. W tym ostatnim miejscu uprawiałam tzw. turystykę krzesełkową. A mianowicie siadałam wszędzie tam, gdzie tylko to możliwe: ławka rezerwowych, trybuny, sala vip, toaletę sobie odpuściłam. Widok dwunastu wanien z hydromasażem pobudził moją wyobraźnię i wciąż szukam odpowiedzi na pytanie: skoro zawodników jest jedenastu to dla kogo dwunasta???
Konstancin urzekł ciszą spokojem, uczniowie zaangażowaniem i niekończącą się energią. Obraz sielanki psuje tylko świadomość jutrzejszego powrotu do pracy...ale może nie będzie tak źle???

niedziela, 10 lutego 2013

Na plaży słońce praży...

Ech, gdybyż tak można zaczarować rzeczywistość i wiosnę siłą woli przywołać...A tymczasem...stało się, ferie dobiegły końca i, jak każdy szanujący się nauczyciel, mogłabym zainicjować litanię: że znowu do pracy, rutyna, hałas i niekończące się sprawdzanie klasówek i wypracowań. Mogłabym, ale...jutro ruszam
w podróż dziennikarską. Gdy pojawiła się jej koncepcja, miałam cichą nadzieję, że to będzie Egipt, Tajlandia, czy inne Karaiby. Plaża, drinki z parasolką...Wyszedł Konstancin Jeziorna - też pięknie. Zapowiada się ciekawie, uczniowie powinni być zadowoleni, a ich radość jest przecież moją radością
(czy jakoś tak mówili na zajęciach poświęconych pięknej sztuce nauczania...)
Ahoj przygodo!!!

piątek, 8 lutego 2013

Panie premierze! Gdzie tańczyć???

Czas ferii mija nieubłaganie, podobnie jak czas karnawału. Trzeba by to jakoś uczcić, domknąć...i tu pojawia się odwieczny nauczycielski dylemat: gdzie pójść, by ucznia nie spotkać. Moje doświadczenie pokazuje, że znalezienie takiego miejsca nie jest łatwym zadaniem. Nauczycielka B. stwierdziła kiedyś,
że jedną z możliwości jest korzystanie z klubów, w których trzeba płacić za wstęp. Na razie działa;) Ale
w koszta dodatkowe wpędza. Czas najwyższy zreformować oświatę i pomyśleć o wprowadzeniu jakiegoś specjalnego funduszu na ten cel...

poniedziałek, 4 lutego 2013

Ucieczka w inną gębę...

Gębę belfra chwilowo odwiesiłam na połke, przyczyna tkwi w organizacji roku szkolnego, który właśnie teraz przewiduje przerwę semestralną. Jako, że społeczność nauczycielska nad wyraz spolegliwa jest, zatem i ja pogodziłam się z wyrokiem losu i odpoczywam dzielnie. A że przed gębą nie ma ucieczki, jak tylko w inną gębę, przywdziałam gębę dziecięcia i w rodzinnym domu zagościłam na dni parę. A tu...sielanka, idylla, bo...uczniów brak. Tzn.są, ale nie moi...
Jedynym minusem jest nieumiejetnosc odnalezienia polskich znaków na zdobycznym sprzęcie, co drażni me serce polonistyczne...
*serce polonistyczne uleczone, poprawki wprowadzone;)

czwartek, 31 stycznia 2013

Pierwsze koty za tablicę...

Pierwszy dzwonek...
Nie trzeba zerkać z niepokojem na kalendarz, wystarczy spojrzeć za okno, by szybko zorientować się, że to nie wrzesień...Pierwszy dzwonek jest symbolem mojego debiutu blogowego. Nękana licznymi prośbami
(co najmniej dwiema) postanowiłam podzielić się mym ciężkim losem propagatora kagańca oświaty...Historie tu przedstawione oparte będą na faktach, ale w zdecydowanej większości z logiką nie będą miały wiele wspólnego. I może czas ferii nie jest najlepszym momentem na inicjację mojej radosnej twórczości gdyż bezpośredniej inspiracji brak, to jednak oświadczam wszem i wobec, że wystartowałam;)