Czas ferii mija nieubłaganie, podobnie jak czas karnawału. Trzeba by to jakoś uczcić, domknąć...i tu pojawia się odwieczny nauczycielski dylemat: gdzie pójść, by ucznia nie spotkać. Moje doświadczenie pokazuje, że znalezienie takiego miejsca nie jest łatwym zadaniem. Nauczycielka B. stwierdziła kiedyś,
że jedną z możliwości jest korzystanie z klubów, w których trzeba płacić za wstęp. Na razie działa;) Ale
w koszta dodatkowe wpędza. Czas najwyższy zreformować oświatę i pomyśleć o wprowadzeniu jakiegoś specjalnego funduszu na ten cel...
Uczniowie nie chadzają na fajfu w miejscowościach uzdrowiskowych. Może to jest dobre miejsce? Tylko czy target odpowiedni?;)
OdpowiedzUsuńW kościach łupie, słuch nie ten, widzę jak przez mgłę...odpowiedni;)
UsuńA czemu nie napisałaś o naszej boskiej przygodzie z Dekadą? I o Pani Halince z biura matrymonialnego - nic.
OdpowiedzUsuńB.